Tym razem organizatorzy nie zapomnieli o mnie i dostałam materiały dla prasy ;-)
Ja chora i Damian chory, ale siła
woli zwyciężyła — jesienne kontury 2016 zaliczone. Była to już
piąta edycja Wrocławskich Targów Sztuki Użytkowej i trzecia, w której wzięłam
udział. Czterdziestu pięciu wystawców z całej Polski prezentowało
na Dworcu Świebodzkim swoje produkty. Miło było zobaczyć, że poznane onegdaj
marki ciągle funkcjonują — bo nie każdej udaje się
przetrwać — ale to odkrywanie nowości jest zawsze najbardziej
ekscytujące.
kontury, gdzie to?
Kierując się z parkingu w stronę Dworca Świebodzkiego, ponownie uderzył mnie fakt, jak słabo oznaczone jest wejście na teren targów. Plakat o szarym tle i kilka wydrukowanych na kartkach A4 strzałek, niestety bardzo łatwo było przeoczyć. Sama dość długo krążyłam wokół budynku, podczas mojej poprzedniej wizyty, nim w końcu udało mi się zorientować, którędy powinnam wejść. Na terenie Dworca Świebodzkiego regularnie funkcjonują także inne działalności i naprawdę brakuje tutaj porządnego, dużego i dobrze widocznego banera, jaki pojawił się choćby podczas 1.edycji kontur. Jeden z wystawców zwrócił mi nawet uwagę, że pod względem marketingowym, impreza również ma jeszcze trochę do nadrobienia. W samym Wrocławiu, co jakiś czas pojawiają się głosy, zaskoczone faktem istnienia tych lokalnych Targów Sztuki Użytkowej. Warto, by organizatorzy zwrócili na ten problem swoją uwagę.
Z aparatem wśród stoisk
Zwiedzanie rozpoczęłam tak, jak
czytanie gazety — obleciałam pobieżnie całe Targi, by zorientować
się, które stoiska interesują mnie najbardziej. Na początek przywitał nas "WarsztArt", na który zwróciłam uwagę ze względu na ich modułowe półeczki w kształcie plastra miodu.
Spacerując dalej, szybko doszłam do wniosku, że jeśli ktoś szukał stołu do jadalni, czy salonu, podczas tej edycji kontur, mógł przebierać w ofertach. Niestety, choć wszystkie produkty prezentowały się ciekawie, ładnie i były starannie wykonane, po jakimś czasie miało się wrażenie powtarzalności stylu i motywów.
"Wrocwood — PiotrJankowski" to firma tworząca stoły z litego drewna, przy pomocy tradycyjnych technik stolarskich. Oferuje ona własne wzory, które określiłabym jako "surowe" w typie loftowym — masywne blaty na ciekawych metalowych nogach. Szepnięto mi też słówko, że firma wykonuje również meble według fantazji klienta.
A czy pamiętasz, Czytelniku, jak w relacji z wiosennej edycji kontur, skarżyłam się, że wystawcy lubią ukrywać ceny swoich produktów? Na stronie "Wrocwood" na dniach ma pojawić się formularz, który pozwoli na wybranie parametrów zamówienia i podsumowanie kosztów. Czy to nie praktyczny pomysł?
"Wrocwood — PiotrJankowski" to firma tworząca stoły z litego drewna, przy pomocy tradycyjnych technik stolarskich. Oferuje ona własne wzory, które określiłabym jako "surowe" w typie loftowym — masywne blaty na ciekawych metalowych nogach. Szepnięto mi też słówko, że firma wykonuje również meble według fantazji klienta.
A czy pamiętasz, Czytelniku, jak w relacji z wiosennej edycji kontur, skarżyłam się, że wystawcy lubią ukrywać ceny swoich produktów? Na stronie "Wrocwood" na dniach ma pojawić się formularz, który pozwoli na wybranie parametrów zamówienia i podsumowanie kosztów. Czy to nie praktyczny pomysł?
Innym debiutantem kontur,
którego stoły wpadły mi w oko, była "Szyszka Design" — krakowska
manufaktura mebli. Także w stylu loftowym.
Piotr Orliński z "WoodArt" w projektach swoich stołów, wykorzystuje m.in. szkło, które przypomina wijący się strumień wody, pas kamieni, czy drewnianą mozaikę.
Podobny pomysł zastosowała firma "Malita — Just wood" oferując choćby stolik, przez środek którego przechodzi
zielony pas mchu, czy kawałki węgla zatopione w szkle. Ale nie tylko ich blaty zasługują na uwagę. Warto także przyjrzeć się ciekawym nogom, dostępnym na stronie producenta.
Wyleciało mi z aparatu zdjęcie stołu z mchem, więc pożyczam to ze strony producenta, źródło |
Firm produkujących stoły i drewniane meble wystawiało się jeszcze kilka, ale nie mam ich zdjęć, by pokazać przykłady. Kompletną listę wystawców załączam na dole artykułu. Jeśli jesteś ciekawy, Czytelniku, możesz sam sprawdzić.
I jeszcze dodaję stoliczki czy też stołki od Studia Minimal — bardzo charakterystyczny dla tej firmy produkt, wyróżniający się na tle pozostałych.
Tym razem w imprezie nie brała udziału firma Mossmoss, której produktami zachwyciłam się wiosną, ale zielonych roślin nie zabrakło.
I jeszcze dodaję stoliczki czy też stołki od Studia Minimal — bardzo charakterystyczny dla tej firmy produkt, wyróżniający się na tle pozostałych.
materiał otrzymany od organizatorów kontur. |
Natura rządzi
Tym razem w imprezie nie brała udziału firma Mossmoss, której produktami zachwyciłam się wiosną, ale zielonych roślin nie zabrakło.
"Zieloną Wronę" — projekt
architekt krajobrazu Sylwii Wrony — kojarzę z poprzednich edycji
.kontur, ale nie poświęciłam jej dotychczas należytej uwagi. Czas to nadrobić, bo ta
firma udowadnia, że terrarium można zrobić niemal we wszystkim, od żarówki po
probówkę.
"Rośliny" to natomiast kolejny
.konturowy debiutant — tandem ludzi i tego, co wyrasta z zmieni, jak
mogłam przeczytać na ich fanpage'u. Zajmują się tworzeniem kompozycji
sukulentowych i kaktusowych.
I dalej w klimacie flory.
Obok tych czerwonych filiżanek nie przeszedł obojętnie nawet taki (nawrócony)
ignorant w sprawie ceramiki, jak ja. Ten pomysł po prostu powalił mnie na
kolana. Z tego co wyczytałam, naczynia zostały ręcznie ulepione z gliny, podobnie jak
inne produkty firmy "Twórcze Ego". Jestem pewna, że co najmniej jedna z tych filiżanek, zagości w niedalekiej przyszłości w moim kredensie.
Tymczasem w moim posiadaniu
znalazły się porcelanowy czajniczek i cukiernica polskiej firmy "Lubiana", ręcznie
ozdobiona motywem iglastego lasu przez firmę "Make My Wonderland". Zestaw został
przetestowany i jest obecnie regularnie używany.
Gdzieś z tyłu schowana, prawie,
że jej widać nie było stało stoisko z ceramiką pani Teresy Milewicz — "Sztuka Nieoswojona" — a niesłusznie. Bardzo spodobało
mi się również hasło z ulotek — Odpicuje porcelanę!!! Używając kalek
ceramicznych — reklamujące warsztaty ceramiczne.
Podobnie jak nigdy nie miałam
serca do ceramiki i szkła, tak również z rzeźbą nie było mi po drodze. Ale od niedawna
zaczęłam zmieniać zdanie. Potrzebowałam tylko trafić na właściwe obiekty. I
tak, nie miałabym na przykład nic przeciwko postawieniu kiedyś na półce, jednej
z rzeźb Michała Wawrzyniaka i jego Robociki, które w klimacie przywodzą mi na myśl grę przygodową Machinarium.
Lamp, na które zawsze zwracam
uwagę było niewiele. Najbardziej w oczy rzucała się manufaktura oświetlenia "MANY Lights". Ich lampy w stylu filmowych reflektorów stoją na ręcznie wyciętych
nogach, które można dostosowywać pod indywidualne zamówienie.
Ciekawym rozwiązaniem okazała się
też lampa z cyklu Bike Art od "Bike Bazaar", zaprojektowana na bazie obręczy
rowerowej. Jednak zdecydowanie bardziej mój
wzrok przyciągnął ich rower.
A także te rowery firmy "Loca Bikes". Ten odbłysk światła na zdjęciu poniżej, nie jest błędem. Ta odbijająca światło obręcz ma sprawić, że rowerzysta będzie lepiej widoczny.
Wełniane kapciochy od firmy Hula! A ja kocham wełnę.
— Polecamy się na stopy! — tak nas przywitali młodzi wystawcy. — Z polskiej owczej wełny. Gryzą, ale są ciepłe.
Na targach można je było dostać w cenie 80zł co jest upustem w stosunku do ich regularnej ceny 89-99zł. Porównując je do zwykłych kapci, nawet tych kupionych u górala na straganie, ta kwota może nieco straszyć. Z drugiej strony, dziergane są ręcznie na drutach, co wymaga sporo umiejętności, wprawy i czasu. No i wyglądają naprawdę fajnie! Damian poważnie się nad nimi zastanawiał, choć ostatecznie zrezygnował.
Moje nr. 1
Na gwiazdę imprezy, w moim osobistym rankingu, typuję firmę "Toto: Jak mu pościelisz" — z ich łóżeczkami dla zwierzaków. Choć cenowo projekty wykraczają poza moje możliwości finansowe (ok. 600zł) to przyjemnie było powzdychać nad nimi. Mają w sobie wszystko, czego posiadający zwierzaka fan designu może chcieć od domowego sprzętu; Są nowoczesne i stylowe — w żadnym wypadku stary koc w wiklinowym koszu, czy niegustowne pluszowe posłanie — materac można prać i z łatwością zmieści się do pralki. Ponadto wypełniają go kuleczki, które przesuwają się, gdy zwierzak mości sobie gniazdo. Drewniany stelaż ma w sobie szufladkę na zabawki, by te nie walały się po mieszkaniu. Czy Dolar by je pokochał...? Mam nadzieje, że kiedyś będziemy mieli okazję się tego dowiedzieć. Na razie psu z pomysłem musi wystarczyć poduszka. Nam miło rozmawiało się o projekcie i udzielało informacji, który sposób otwierania szufladki uważamy za lepszy.
Refleksje na temat imprezy
Ze względu na nasz kiepski stan zdrowia — mój i Damiana — dość szybko opuściliśmy kontrury. Jednak w samochodzie naszło nas kilka refleksji odnośnie tej edycji kontur.
Po pierwsze mieliśmy wrażenie, że opiekunowie stoisk byli mniej skorzy do rozmów, niż zazwyczaj. Niektórzy, choć godzina była wczesna, intensywnie wpatrywali się w ekrany telefonów, ignorując odwiedzających. Inni, gdy sama próbowałam zainicjować rozmowę i wspominałam o przygotowywanej relacji, z uśmiechem kiwali głowami i na tym się kończyło. Wiem, wiem, Polacy nie lubią nachalnej sprzedaży, ale takie targi to doskonała okazja nie tylko, by się pokazać, ale również stworzyć relację z klientem. Dlaczego niektórzy tego nie wykorzystali? Lubię słuchać ludzi. Jeśli ktoś pogawędzi ze mną chwilę, nie nachalnie opowie o swoich produktach, zapamiętam go i tym chętniej umieszczę w artykule lub powrócę do jego oferty.
Po cichu liczyłam też, że
5. kontury zaoferują coś nowego, może jakaś niespodzianka z okazji tego małego
jubileuszu? Pamiętam bardzo dobrze pierwszą edycję, która odbywała się w
Browarze Mieszczańskim — byłam oczarowana. Były to też moje pierwsze tego
typu targi i być może dlatego, do dziś gloryfikuję tamto wydarzenie. Pamiętam
uśmiechnięte dziewczyny, które sprzedawały mi bilet i oferowały plakat z
imprezy. I babeczki, które mój brat pałaszował. Pamiętam też wiele rozmów z wystawcami i marki, które debiutowały, a o których ledwo kilka dni temu czytałam w
znanym magazynie. I pamiętam ten zawód, gdy nie mogłam pojawić się na 2. edycji, a zapowiedziano wystawę neonów. W końcu dotarłam na 4. edycję i w minią
sobotę na 5., ale czegoś mi jednak zabrakło. Mam wrażenie, że impreza trochę tkwi w miejscu lub po prostu nie wykorzystuje całego swojego potencjału.
P.S
Na sam koniec załączam jeszcze listę wszystkich wystawców:
Na konturach miałam okazję osobiście poznać też Ewę Wójcik — właścicielkę firmy "Farfala-design", o której wspominałam w relacji z wiosennych kontur. 2016. Piszę o tym dlatego, że w przygotowywanym właśnie, kolejnym numerze "Fuss Magazyn", pojawi się artykuł mojego autorstwa, którego jednym z bohaterów będzie właśnie Ewa. Nie przegap tego, Czytelniku!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz