Sobotnie Targi Sztuki Użytkowej Kontury we Wrocławiu, zaliczone. Nie było to wielkie wydarzenie, lecz nie
zabrakło ludzi, ani interesujących stoisk. Pomijając fakt, że trochę
pobłądziliśmy we Wrocławiu – GPS zgłupiał a miasto przypomina
dżunglę – udało nam się odnaleźć Browar Mieszczański mieszczący się
przy ulicy Hubskiej 44-48. Była to moja pierwsza wizyta w tym kulturalnym
przybytku i całe szczęście, że zjawiliśmy się na samym początku, bo zaparkować
udało nam się tylko szczęśliwym trafem.
Teren całej posesji okazał się
być miejscem wyjątkowo klimatycznym. Budynki stanowią XIX wieczną architekturę
przemysłową – wszędzie dominowała czerwona cegła… i trochę malowideł
naściennych oraz rzeźb. Nieco zagubieni, odnaleźliśmy wejście, gdzie nas
opieczętowano i zaproszono do zwiedzania. Na „dzień dobry” dostaliśmy też kilka
ulotek i plakat wydarzenia. Tak oporządzeni, mogliśmy ruszyć przed siebie.
Patrząc na cenę wstępu 5zł,
obawiałam się trochę, czy przypadkiem nie trafimy na dwie budy na
krzyż – zmarnowane paliwo i zmarnowany czas – ale okazało się
lepiej, niż oczekiwałam, choć skromniej, niż to sobie wyobraziłam przy pierwszej
informacji o tym wydarzeniu.
Stoiska prezentowały wszelkie
produkty użytkowe i ozdobne – zarówno nowe autorskie projekty, jak i
odrestaurowane, czy przerobione przedmioty; Głównie meble, ale także kompozycje
kwiatowe, obrazy, biżuterie oraz motocykle. Zgarnęłam cały wachlarz wizytówek,
porozmawiałam z tymi wystawcami, którzy porozmawiać chcieli i wręczyłam kilka
własnych biletów wizytowych.
Na targach można było nie tylko
patrzeć, dotykach i rozmawiać, ale także kupić. Ktoś, dla kogo liczy się każda
złotówka albo zwyczajnie nie docenia takich wyrobów, mógłby być przerażony
załączonymi metkami, jednak patrząc obiektywnie na fakt, że twórca musiał cały
projekt obmyślić, przygotować materiały, dobrać odpowiednią technologię i
wykonać całą pracę, część cen rysowała się całkiem przystępnie. Choć nie
powiem, niektóre zwalały z nóg. Najlepiej dyskutowało mi się o tej kwestii z
dziewczyną reprezentującą stoisko Hop-Design.eu. Rozmawiałyśmy o wyjściu z projektanckimi produktami do przeciętnego człowieka. Ich asortyment - wykonane ręcznie, drewniane lampy wiszące - trzymał się w granicach ok. 180-300zł, a ich sąsiadów z Color Cable Lamp 65-250zł/szt. Podobnie ciekawą ofertę prezentował
chłopak z Manual Efekt, który malował
obrazy oraz malowidła ścienne na zamówienie, w całkiem przystępnych, jak na taką pracę, cenach
ok. 100-250zł/m². Zachwyciła mnie również drewniana lampa biurowa firmy Flapo, ze względu na ciekawą technologię
i wygląd, ale jest to już nieco wyższa półka cenowa. Największym
zainteresowaniem dzieci przebywających na targach, cieszyły się natomiast wyszywane
kolorowymi kuleczkami tapicerki i poszewki firmy Felt stories. Zgodnie z tym, co mówił reprezentant stoiska, każda wełniana
kulka przyszywana jest ręcznie, osobno. Jednak cena małej poduszki, którą
możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu jest... no cóż. Sami oceńcie. Ja skromnie
nabyłam dwie przypinki i dwie podstawki od szklanki od pani Eunice Lazarek.
Kręcąc się dalej po kolejnych
stoiskach, zostałam w pewnym momencie złapana za ramię i pociągnięta w tył.
Chwilę trwało, nim zorientowałam się, że to mój partner, który z uśmiechem na
ustach oświadczył, że znalazł dla siebie prezent na gwiazdkę. A przynajmniej
można o takim pomarzyć.
Mnie – ciągle
wierzącej, że kiedyś nauczę się jeździć na motocyklu – spodobał się biały Romet
(o ile dobrze kojarzę), a partnerowi i koledze, który był tam z nami, Triumph.
Z panem zajmującym się przerabianiem podobnych jednośladów, również odbyłam
przyjemną pogawędkę.
Naszej uwadze nie umknął też
jeden mały szczegół, a właściwie to zauważył go mój partner – skoro
jesteśmy wśród ludzi ceniących oryginalność – skąd tyle identycznie
ubranych panienek z krwiście czerwonymi ustami?
Wrażenia z wypadu, więc jak
najbardziej pozytywne. Opuszczając targi, zrezygnowaliśmy tylko z jednej
oferowanej tam atrakcji. Uznaliśmy, że designerskie tortille za 20zł/szt to nie
na nasze proste żołądki. Ale zjedliśmy po darmowej
babeczce z czekoladą.
Za zdjęcia dziękuję Asi Smektale
Czy ktoś z Was był może również na targach i może podzielić się swoimi wrażeniami?
A co Wy sądzicie o projektanckich meblach i ozdobach?
Zapraszam do dyskusji.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz