Złośliwa choroba zwana „nie chce
mi się”, może zniweczyć nawet najbardziej oczekiwane wydarzenie. Każdego czasem
dopada, a kiedy przemija, pozostawia po sobie nieprzyjemne uczucie wyrzutów
sumienia. W minionym tygodniu miałam lekki rzut tej popularnej przypadłości, a
związany był z siódmymi poznańskimi targami wzornictwa i sztuki użytkowej Arena Design, które trwały od wtorku 17
lutego do piątku 20 lutego.
W związku z dużą ilością zajęć i
intensywnym w ostatnim czasie, trybem życia, musiałam ograniczyć uczestnictwo w
tym wydarzeniu do jednego dnia. Mało brakowało i w ogóle bym się nigdzie nie
wybrała, ale i tak pojawiłam się na terenach Targów na ostatni dzwonek.
Na wejściu wypełniłam ankietę dla
gości związanych z branżą projektową, by otrzymać tańszy bilet. Wniknęło tutaj
małe nieporozumienie, gdyż przygotowana była pod ludzi posiadających firmę lub
w firmie pracujących. Wolnych strzelców nie uwzględniono, ale informacja na
stronie wyraźnie mówiła „związani z branżą projektową”, więc nie mieli wyboru i
uznali moją przynależność do tego grona.
Arena Design jest imprezą dużo większa, niż relacjonowane przeze
mnie w ubiegłym roku wrocławskie Kontury.
Oprócz wystawców, można było także wziąć udział w prelekcjach i warsztatach z
zakresu konserwacji mebli.
Już od pierwszych chwil pobytu na
targach, bardzo żałowałam swojej opieszałości i oczywiście, jeśli się wali, to wszystko. Na miejscu zepsuł mi się aparat.
Powierzchnia wystawowa została
wypełniona oryginalnymi przedmiotami z zakresu sztuki użytkowej. Jedne projekty
prezentowały się bardziej funkcjonalne, drugim bliżej było do ekspozycji w
muzeum sztuki nowoczesnej, ale i tak miło było popatrzeć, a nawet wypróbować.
Niektóre eksponaty wprost opatrzono informacją „usiądź na mnie”, więc nie
omieszkałam skorzystać. Jedna z kawiarni obsługujących imprezę, oferowała nawet
spożycie posiłku na krzesłach o kokieteryjnej nazwie Mała czarna, projektu Marii Jegielskiej. Można było je oczywiście zakupić.
Wyglądały jak zrobione z grubego czarnego drutu, wygiętego spiralnie, ale były
zaskakująco wygodne.
Spodobały mi się także ławy Dobroteki, wykonane z ociosanych
pni, wygiętych w fantazyjny sposób oraz liczebność niezwykłych projektów lamp.
Dobroteka, Prace z pleneru rzeźbiarskiego Najszlachetniejsza forma drewna, źródło
Magnetic Cover, Magdalena Szubarczyk,
źródłoNakładki na sztućce dla osób chorujących na reumatyzm, chorobę Parkinson'a lub osób w podeszłym wieku. |
Na tegorocznej edycji, aż 13
polskich uczelni i kierunków projektowych, prezentowało portfolia złożone ze
współpracy na linii studenci – biznes, w ramach programu Edukacyjno –
Projektowego PE-P, pod przewodnictwem
prof. Katarzyny Laskowskiej. Na tle wielu awangardowych projektów,
zachowawczo prezentowały się ich aranżacje całych wnętrz DOMU POLSKIEGO. Nie miałabym jednak nic przeciwko tego, gdyby
niektóre z prezentowanych tam rozwiązań, znalazły się kiedyś i w moim domu.
Chwilę pogawędziłam z
przedstawicielką poznańskiej firmy Deca
Make it Lovely, która zajmuje się
sprzedażą tkanin tapicerskich i dekoracyjnych oraz usługami tapicerskimi. Ich
produkty mogę określić tylko jednym słowem „przeurocze”.
Miałam okazję posłuchać także
dziewczyny z pierwszego poznańskiego MAKERrspace – ZAKŁADU – otwartej przestrzeni warsztatowej, z
której skorzystać może każdy, kto chce ale nie ma narzędzi i przestrzeni. Jeśli
natomiast brakuje Wam talentu rzemieślniczego, znajdziecie tam ludzi, którzy
chętnie zrealizują Wasze pomysły.
W trakcie zwiedzania, skierowałam
swoje kroki w stronę wystawy odnowionych krzesał w ramach warsztatów z
renowacji mebli. Żałuję, że nie udało mi się na nie załapać, ponieważ każdy
uczestnik mógł w nagrodę za swoją ciężką pracę, zabrać własny egzemplarz do
domu na pamiątkę. A meble prezentowały się naprawdę ładnie. Materiał tapicerski
dostarczyła wspomniana wyżej firma Deca,
prowadzącym natomiast był Paweł Machomet, o którym pewnie nigdy bym się nie
dowiedziała, gdyby nie wdzięczne hasło na jego wizytówce i gazetkach Rzuć Pan Okiem. Pan Paweł prowadzi
blog pod tą właśnie nazwą, a zajmuje się, jak sam o sobie napisał: Wyszukiwaniem starych, często zupełnie
zniszczonych mebli i nadawaniem im świeży, całkowicie nowy wygląd. Szczerze
powiedziawszy, obdarowywanie starych przedmiotów drugiego życia, to jeszcze
większy miód na moje serce, niż nowoczesne projekty.
Jednakże wielbiciele nietypowych
nowoczesnych sprzętów, także znaleźliby na Arena
Design coś dla siebie. Jubileuszowa wystawa na dziesięciolecie firmy Noti, której głównym hasłem jest Po pierwsze design, prezentowana różne
projektowe perełki, stanowiące odzwierciedlenie ich celów. Innym przykładem, mogą
być skrzesał firmy Profim, czy pufy firmy Meesh. Te ostatnie, mi osobiście przypominają afrykańskie bębny.
Stoisko Noti, źródło
Profim, projekty nominowane do TOP DESIGN award 2015, źródło
Meesh, pufy SLOW, źródło
Na
uwagę zasługiwały także drzwi warszawskiej firmy PIU Design oraz drzwi PRIZMA
firmy Porta KMI Poland. Niewiele osób
zwraca na co dzień uwagę, na tak oczywistą rzecz jaką są drzwi i ja również
należałam do tej grupy. Jednak obok takich projektów, nie można było przejść
obojętnie.
PIU Design od lewej, Porta KMI Poland od prawej.
Opuszczałam Arena Design z niezadowoleniem. Świetna, wielka impreza, na której
można było wiele zobaczyć i wiele się nauczyć, została przeze mnie potraktowana
po macoszemu. Ale każdemu zdarzają się wpadki. Arena Design odwiedzę za rok, a
przede mną jeszcze wiele imprez w nadchodzących miesiącach.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz