sobota, 6 września 2014

W drodze po sztukę

Żałując, że nie udało mi się zobaczyć wystawy Marka Rothki w Warszawie, w zeszłym roku, w miniony poniedziałek postanowiłam wraz z braćmi, przyjaciółką i partnerem wybrać się do Muzeum Architektury we Wrocławiu na Picasso Dali Goya. Tematyką była tauromachia, czyli walka byków.
Wystawa była ciekawa dla mnie, ponieważ składały się na nią głównie grafiki oraz ilustracje.

Należy chodzić nawet na wystawy, które nam się  nie podobają, aby wyrobić sobie własną opinię.


Zawsze marzyło mi się, aby przykładem filmów, móc siąść przed obrazem, który porusza moje serce i po prostu na niego patrzeć. Picasso Dali Goya nie należą do moich faworytów, ale cytując jednego z moich profesorów Należy chodzić nawet na wystawy, które nam się  nie podobają, aby wyrobić sobie własną opinię.




Wraz z moją grupą rozpoczęliśmy zwiedzanie od prac Goi. Czterdzieści rycin przedstawia początki walk byków w Hiszpanii wraz z całym jej majestatem i okrucieństwem, choć w historii tej jest tyle samo faktów, co mitów. Część z nich została podarowana przez Hiszpański rząd Ernestowi Hemingwayowi jako ilustracje dla kilku jego opowiadań poświęconych corridzie. Na rycinach pojawiają się postacie znanych torreadorów, w tym zamieszkujących do 1502r. Maurów oraz słynnej kobiety torreadora.
Następnie zaliczyliśmy pierwszą turę pospiesznego przejrzenia prac Salvadora Dali oraz Picassa, zatrzymując się na dłużej tylko przy tablicach informacyjnych. Później rozdzieliliśmy się i nastąpiła kolejna runda – tym razem nieco spokojniejsza. Przystawaliśmy przy ciekawiących nas grafikach, by przyjrzeć się im z bliska, ewentualnie skomentować. W tej właśnie „fazie” zwiedzania, natrafiłam na dwie prace, przy których postanowiłam spełnić swoje małe marzenie.
Krzeseł, ani ławek oczywiście nie było. Należało wprowadzić w czyn kombinowanie, które podobnie jak każdy Polak wyssałam z mlekiem matki. Zabrałam jedno z wolno stojących krzeseł dla personelu, postawiłam przed ścianą i usiadłam podziwiając Walkę Byków Salvadora Dali.


Przyzwyczajona do surrealistycznych obrazów Dalego, byłam bardzo zaskoczona, że właśnie ten artysta tak bardzo przykuł moją uwagę. Od razu pomyślałam, że litografie na które patrzę, mogłyby z powodzeniem ozdabiać jakąś książkę fabularną. Zwłaszcza dla mężczyzn i chłopców. Te czarne plamy, maźnięcia pędzla i mocny akcent w postaci czerwonej farby wspaniale odzwierciedlały nie tylko dynamikę oraz dramaturgię potyczki człowieka i byka, ale także cierpienie zwierzęcia. Grafika rzeczywiście trzymała w napięciu i poruszała.
Przed wyjazdem mój partner żartował, że udajemy się do Wrocławia, by skraść jednego czy dwóch artystów. Wcale bym się nie obraziła, gdyby podobnie tak jak w filmie Afera Thomasa Crowna, sprezentował mi którąś z pozycji pana Salvadora.

Gdy już nasyciłam się widokiem Walki Byków, odstawiłam krzesło na miejsce i przeszłam do kontemplowania kolejnych prac. Tym razem Picassa, którego prezentowano najwięcej.
W pewnym momencie stanęłam dosyć blisko pewnego mężczyzny, który zaaferowany tłumaczył – na moje oko jedenastoletniej córce – ideę sztuki hiszpańskiego artysty. Zobacz, jak ten rysunek buduje wyobraźnię – mówił – naprawdę niezwykłe! Dziewczynka wtórowała ojcu i objaśniała, co widzi i w jaki sposób odbiera prezentowane grafiki. To było naprawdę niesamowite.

...nie ma abstrakcyjnej sztuki. Zawsze trzeba od czegoś zacząć. Potem można usunąć wszelkie ślady rzeczywistości.


Klimat wystawy udzielił się także mojemu partnerowi, dla którego prawdziwą sztuką jest co najwyżej Marszałek Piłsudski na koniu. Po dokładnym zapoznaniu się z zawartością tablic informacyjnych, zaczął zupełnie inaczej postrzegać oglądane prace. Dłuższy postój i rozmowę zaliczyliśmy przy cyklu litografii przedstawiających etapy powstawania uproszczonej formy byka, oddającej kwintesencję tego zwierzęcia – siłę i muskularność. Cytując słowa artysty: nie ma abstrakcyjnej sztuki. Zawsze trzeba od czegoś zacząć. Potem można usunąć wszelkie ślady rzeczywistości.


Sporo uwagi poświęciliśmy także – czego nigdy bym się nie spodziewała – serii poniższych ilustracji książkowych obrazujących Carmen – pięknej Cyganki z noweli Prospera Merimee oraz opery Georgesa Bizeta.

 


Bardzo ciekawie przedstawiały się także jego ilustracje do książki Pele-Hillo Tauromachia albo O sztuce walk byków przedstawiające etapy przygotowań do Corridy.


Uwieńczeniem zwiedzania Picasso Dali Goya było obejrzenie jednej z wersji przygotowawczych Guernika w oryginalnym rozmiarze. Obraz był bardzo poruszający, oddając – tak jak w przypadku byka – kwintesencję okropności wojny.
Tutaj kolejny rodzic (mama) tłumaczył swojemu dziecku (dziewczynce) tajemnice sztuki. Przyjemnie patrzeć na zacieśnianie rodzinnych więzów, poprzez poznawanie sztuki.



Ciężko było nam opuszczać wystawę. Mieliśmy wrażenie, że ciągle spędziliśmy w Muzeum Architektury zbyt mało czasu. Na odchodnym obejrzeliśmy jeszcze niektóre ze stałych ekspozycji. Niezwykle ciekawe okazały się być zdjęcia domów i wnętrza mieszkań z lat 20. i 30. XX wieku, które spokojnie mogłyby uchodzić za dużo, dużo późniejsze aranżacje. Czasami nawet współczesne domy, nie powstydziłyby się podobnego wyglądu.

Po pierwszym nasyceniu duszy, później ciała przy cienkiej niczym papier pizzy, wybraliśmy się w długą, bo okupioną korkami, podróż do Zamku w Leśnicy, gdzie mogliśmy obejrzeć litografie Toulouse – Lautreca. Wystawa prezentowała się dużo skromniej i w przeciwieństwie do Muzeum Architektury, gościła w tamtym momencie tylko naszą piątkę. Z prywatnej kolekcji udostępniono odbitki plakatów oraz ilustracji wykonanych dopiero po śmierci artysty w latach 60. XX wieku.


Litografie Toulouse – Lautreca stanowiły lekką i przyjemną odmianę, po tragicznych grafikach Picasso Dali Goya, co nie znaczy, że były mniej wartościowe.
Kolorowe ilustracje i plakaty, fantastycznie oddawały klimat podjętej tematyki cyrku i kabaretu. Co bystrzejsze oko mogło odkryć w niektórych pracach, ich ukryte znaczenie. Tym mniej wprawnym, przychodziły z pomocą tablice informacyjne.



Na zakończenie, rzecz o wszędobylskich tablicach informacyjnych.

Niektórym może się wydawać, że obraz powinien sam przemawiać do widza, a nie posiłkować się słowem, jednak nie jest to do końca prawdą. Aby zrozumieć niektóre dzieła – zwłaszcza z XX i XXI wieku, należy najpierw poznać historię ich powstania, ideę która przyświecała artyście lub chociażby przeczytać tytuł. Nawet dzieła Jana Matejki, choć wydają się tak dosłowne, wymagają znajomości pewnego słownika graficznych pojęć/przenośni, by móc je w pełni zrozumieć.
Najciekawszą cechą czy to obrazu, grafiki czy zdjęcia, bywa ich historia. Wówczas nawet plama na białym tle nabiera sensu. 



Jeśli ktoś z Was będzie miał okazję być we Wrocławiu, gorąco polecam obie wystawy.
Picasso, Dali, Goya prezentowany jest aż do listopada, natomiast Toulouse – Lautreca bodajże do 15 września. Nie jest to droga wycieczka, w poniedziałki Muzeum Architektury oferuje 50% zniżkę, czyli w przypadku pierwszej wystawy bilet kosztuje 10zł, a drugiej 8zł.

Za zdjęcia litografii Toulouse – Lautreca podziękowania ślę do Sary Wawrzeła, która była tam ze mną :-)

2 komentarze

  1. Świetny sposób na spędzenie weekendu. Uważne skupienie się na dziele i wygodne siedzenie - relaks na maxa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieć jeszcze na czym siedzieć. Gdyby ktoś zajmował krzesło, które pożyczyłam, miałabym problem. Ale od biedy jest jeszcze podłoga :)

      Usuń

TOP