Biblioteka Uniwersytecka UAM w Poznaniu, po raz kolejny
zorganizowała w swoich murach Dzień Darmowego Komiksu. Jest to świetna inicjatywa, choćby z tego powodu, że Biblioteka posiada
jeden z największych regularnych zbiorów komiksów w Polsce – ponad
pięć tysięcy woluminów dostępnych dla czytelników.
Podobnie jak rok wcześniej,
wydano darmowego Zina. Tym razem nie tylko z pracami ludzi rysujących do
szuflady, ale także tych, którzy zostali wydani. Choć nie zajmuję się stricte komiksami,
przygotowałam na tę okazję specjalny trzyokienkowy rysunek, który wylądował na
pierwszej stronie, zaraz po spisie treści.
Pierwotnie dziwiło sporo pustego
miejsca zostawionego w ostatniej klatce. Wicedyrektor ds. zasobów Olek Gniot, którego poznałam przy okazji poprzedniej edycji DDK, kilkakrotnie upewniał się, czy aby na pewno wiem, co robię, ale wszystko wyjaśniło się w trakcie
rozdawania autografów.
Impreza w zasadzie przypomina mały konwent fantastyki, tylko
cała sprawa kręci się wokół komiksów. Nie zabrakło obwoźnej czytelni, coslpey’erów, warsztatów "poruszaj się jak spider-man",
wykładów na temat komiksów i stoisk różnych wydawnictw.
Kolejka chętnych po darmowe komiksy i Zina, zakręcała aż na
schody. Miałam na nią dobry widok z uprzywilejowanego miejsca dla autorów.
Spędziłam tam niemal cały dzień, podpisując swoje dzieło i rysując krótkie
dwukolorowe obrazki, bądź pisząc dowcipne uwagi. Oprócz tych krótkich chwil, gdy jako VIP zostałam nakarmiona hot-dogami, a eskortował mnie do kuchni Thor Gromowładny. Gdyby nie jego pomoc, przepadłabym niechybnie w pokręconych korytarzach bibliotecznych piwnic.
W chwilach zmniejszonego natężenia
ruchu, towarzystwa dotrzymywali mi znajomi z obsługi imprezy i oczywiście nieocenieni
koledzy-autorzy: Łukasz Ciżmowski i Piotr Czarnecki, twórcy komiksu Incognito, których poznałam właśnie na
tegorocznym Dniu Darmowego Komiksu.
Mieliśmy niezły ubaw, a naszą wytężoną pracę „artystów-celebrytów” obrazuje
poniższy obrazek, który narysowałam w wolnej chwili dla Łukasza. Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie.
Impreza zgromadziła w swoich murach, z tego co powiedziało mi nieoficjalne źródło, około tysiąca osób. Niestety dokładniejszej liczby nie znam, ale na oko można powiedzieć, że w pewnych momentach pomieszczenia były zapełnione ludźmi po brzegi, a w innych - porze obiadowej - robiło się bardziej kameralnie. Wtedy też, poza oczami gości, potrafiły dziać się dziwne rzeczy...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz