Zanim ostatecznie ukształtowała się forma tego wpisu, miał
on dotyczyć wyłącznie zdobywających coraz większą popularność kolorowanek dla
dorosłych. Szykowałam się do zgłębienia tematu już od chwili, gdy w czerwcu
tego roku, przyjaciółka podrzuciła mi link do wpisu Johanny Glogazy Kolorowankidla dorosłych, planery i inne papiernicze trendy. Ostatnio jednak ta sama
dziewczyna spytała, czy nie wolałabym napisać o wszystkich tych papierniczych
produktach, które kierują kreatywnością ludzi dorosłych, bo ci najwyraźniej nie
potrafią jej z siebie wykrzesać. Gdyby dziecku i dorosłemu dać do reki pusty
zeszyt i powiedzieć: „Zrób z nim co chcesz”, dorosły najpewniej wykorzystałby
go jako notatnik, dziecko natomiast jako szkicownik, pamiętnik, źródło
materiału dla papierowych okręcików i samolotów.
W trakcie procesu dorastania i wychowania, aplikuje się nam
system postrzegania użyteczności przedmiotów, w konkretnym schemacie. Zeszyt –
notatnik. Kij – opał. Natomiast dla dzieci kij może stać się mieczem, a kawałek
zeszytowego papieru amunicją. Jest to jednak duże uproszczenie. Który dorosły
nie zaczyna wykazywać dziecięcej kreatywności w chwilach największej nudy, albo
snuć abstrakcyjnych pomysłów w trakcie wykonywania nudnych zadań? Nuda wzbudza
w nas kreatywność, a te drobne na pozór bezużyteczne czynności, które wtedy
wykonujemy, obniżają poziom stresu i mogą zaowocować czymś* wartościowym. Ale trzeba sobie
na to najpierw pozwolić. Nasze życie jest wypełnione po brzegi różnymi
zajęciami i szkoda nam marnować czasu na bezproduktywność. Jedni w pogoni za
efektywnością odhaczają kolejne zajęcia, inni bezmyślnie przeglądają
Demotywatory, Pudelka i Intstagrama. Dlatego wracając do papierniczych wariactw z kolorowaniem
wzorów i dziwaczną destrukcją stron dziennika – uważam, że ich fenomen bierze
się właśnie z tego, że te produkty z jednej strony pozwalają nam zwolnić – nie
wymagają konkretnego czasu i miejsca, sięgamy po nie, kiedy mamy ochotę – z
drugiej zwalniają nas z odpowiedzialności postrzegania przedmiotów w sposób
użytkowy. Jest to w pewnym sensie małe oszustwo, ponieważ w np. Zniszcz ten
dziennik, znów podporządkowujemy się jakimś regułom (mogę zniszczyć w konkretny
sposób ten konkretny dziennik. Mam na to przyzwolenie autora i nie czuję
wyrzutów sumienia, że zniszczyłem coś innego, potencjalnie użytecznego). Myślę
jednak że dla naszego dobra psychicznego, to już sprawa drugorzędna.
* "Czymś" - jakimś nowym pomysłem, na przykład.
Książki do kolorowania dla dorosłych – skąd o nich wiem i
skąd się właściwie wzięły?
W lutym tego roku, kiedy moje postanowienia noworoczne nie
były jeszcze zupełnie wykrystalizowane, wpadłam na pomysł ekskluzywnego,
ręcznie rysowanego papieru do prezentów. Koniec końców pomysł pozostał jedynie
w sferze niezrealizowanych planów, wyśmiany i wrzucony do paczki z „absurdalne
pomysły”. Kilka miesięcy później usłyszałam o nowym szalonym trendzie:
kolorowankach dla dorosłych. Zanim się obejrzałam różne polskie portale zaczęły
podejmować ten temat, choć jak dotychczas wciąż nieśmiało. Ostatnio
zainteresowały się nim nawet Wysokie Obcasy Extra (nr. 9/wrzesień 2015) w
artykule Grzegorza Gierdysa Nic nie rozświetla umysłu jak zabawa.
O kolorowankach mówi się różnie. Jako o uroczej
nostalgicznej rozrywce, angażującym i odstresowującym hobby, ucieczce przed
codziennością, bądź narzędziu dzięki któremu ćwiczymy skupienie uwagi i
precyzyjność. W sieci pojawiła się już cała społeczność kolorowiczów, którzy
bez opamiętania wymieniają się poradami, uwagami i doświadczeniami na temat
nowego hobby. Nie szczędzą wydatków na przybory do kolorowania najwyższej
jakości i opracowują specjalne techniki pracy, choć jak sami podkreślają,
wszystko zależy od indywidualnych preferencji.
Tajemny ogród, 2013 Zaczarowany las, 2014 Johanna Basford
Bum na kolorowani zaczął się od Johanny Basford i jej
skomplikowanych ornamentalnych wzorów. Szkocka ilustratorka bestsellerowych
kolorowanek dla dorosłych,
ukończyła w 2005 roku Duncan of Jordanstone College of Art and Design w Dundee
i od tamtego czasu zajmowała się czarno-białą ilustracją produktów handlowych –
projektami etykiet na wina i piwa, perfum, a także wzorów tatuaży. I jak sama
wspomina w wywiadzie dla NPR: Od lat moi klienci mówili, że widząc moje prace,
chciałoby się je pokolorować. Kiedy przed czterema laty londyńskie wydawnictwo Laurencje
King zamówiło u niej książeczkę do kolorowania dla dzieci, zasugerowała
przygotowanie także czegoś dla dorosłych. W 2013 roku w nakładzie 13 tys.
sztuk, ukazał się Tajemny Ogród. Książka świeciła taki sukces (dotychczas sprzedaż Tajemniczego Ogrodu na Amazonie wynosi około 1,4 mln egzemplarzy na całym
świecie), że właśnie trwają prace nad trzecią częścią serii Lost Ocean.
Wzory powstają bez użycia komputera, który Basford uważa za
technikę „zimną” i „bezduszną”, w przeciwieństwie do pracy z ołówkiem, piórem i
atramentem. Na swojej stronie internetowej utworzyła Colouring Galery, gdzie
umieszczane są dzieła fanów jej kolorowanek.
American Wild Flowers Coloring Book Paul E. Kennedy, 1971
Wydaje się, że nigdy wcześniej nikt nie wpadł na równie
nowatorski pomysł, ale mija się to z prawdą. Najstarsza książka do kolorowania
dla dorosłych, do jakiej dotarłam, została wydana w 1971 roku – American Wild Flowers Coloring Book Paula E. Kennedy'ego. W latach kolejnych pojawiały
się podobne publikacje różnych twórców, jednak najwyraźniej albo nie pobudzały
tak wyobraźni jak skomplikowane wzory Johanny Basfor albo zwyczajnie nie
trafiły w swój czas.
W 2012 roku Ryan
Hunter i Taige Jansen, dwóch komików z nowego Jorku, wydało czarno-humorystyczną książeczkę z kolorowankami i łamigłówkami dla dorosłych Coloring For Grown-Ups: The Adult Activity Book, poruszającą tematykę seksu, antykoncepcji i depresji.
Z jednej strony, mamy zadania imitujące dziecięcą zabawę, co jest bardzo dowcipnym pomysłem, z drugiej, mają one w
sobie coś niepokojącego. Niektórych mogą zmusić nawet do swoistej refleksji. Jak się okazuje, w sieci nie brak podobnych produktów. Na tej stronie
znajdziemy całą listę kolorowanek i dziecięco-dorosłych zagadek o
tematyce erotycznej, fetyszu, zombie…
Coloring for grown-up, Ryan
Hunter i Taige Jansen, 2012
Mnie osobiście kolorowanki zafascynowały. Ale nie w taki
sposób, że stały się moją obsesją, czy nawet regularnie uprawianą rozrywką.
Uwielbiam się bawić, pamiętać jak to było, gdy byłam dzieckiem. Karuzela, cyrk,
wata cukrowa i kolorowanka. Zabawa jest nam ludziom niezbędna dla prawidłowego
funkcjonowania i rozwoju, a ja lubię sprawdzać różne formy rozrywki. Połasiłam
się na Wyspy Anity Graboś i zaczęłam wciskać pojedyncze karty do kolorowania
różnym członkom rodziny oraz znajomym, powtarzając im zasłyszane prawdy o ich
terapeutycznych właściwościach. Kilka osób dało się wciągnąć, dla innych męką
było skrupulatne wypełniane pustych przestrzeni.
po lewej: Wyspy, Anita Graboś, 2015, po prawej: Kolorowe miasta, praca zbiorowa artystów z całego świata, 2014
Kolorowe planery – powrót do przeszłości
Erin Condren założycielka firmy Erin Condren Design, która w
2005 roku zaczęła robić swoje planery i obecnie ma ich już w ofercie
dziesiątki, także trafiła odpowiednim produktem w odpowiedni czas. Z branży
odzieżowej, a później siedzenia w domu jako mama bliźniaków, zdecydowała się na
własny biznes i znalazłszy swoją niszę, zaryzykowała. Pierwsze egzemplarze
tworzyła w domowym zaciszu. Obecnie ma ponad 1000 kupujących klientów co
2-3dni – zdradza w wywiadzie dla Moda Dossier.
Notes personalizowany Keep it together, Erin Condren
W Polsce podobną działalnością, może pochwalić się firma
Odptaszkowane, która nie dość że ręcznie tworzy kolorowy notes, to
jeszcze ma on pomagać w dążeniu do sukcesu i pracy nad sobą. Więcej o nich pisała
Gosia Zimniak na swoim Blogu Freelancerki. Galeria Art-Madam także oferuje planery i
kalendarze wykonywane ręcznie, ale chyba żaden nie odnosi się tak bardzo do
naszej dziecięcej natury, jak prace Erin Condren, do których można dokupić
wszelkiego rodzaju akcesoria upiększające. U niej nie kupujesz tylko gotowego produktu, ale personalizujesz go sam.
Odptaszkowany notes, firma Odptaszkowane
Strona Erin Condern na facebooku ma już prawie 180 tys poślubień,
na You-tube dziesiątki vlogerek ekscytuje się możliwością przyklejenia serduszka przy dacie romantycznej kolacji. Na stronie Buzzfeed możemy przeczytać o trzynastu powodach, (z
przymrużeniem oka) dla których Erin Condern prowadzi swój planerowy biznes. A w
skład nich wchodzą takie powody jak: „naklejki – kto nie lubi naklejek?”,
„uroczy design”, „laminowana okładka i zakładki”.
Projektantka wywołała nie tylko szał na swoje produkty, ale na zabawę biurowymi
akcesoriami w ogóle. Kolorowe papiery, naklejki, pineski i magnesy. Fani
kolorowanek działają w obrębie wzoru, fani planerów kupują tablice, notesy,
kalendarze... i tworzą własne projekty inspirując się tym, co znajdą w sieci.
Zniszcz ten dziennik – konstruktywna destrukcja
Pierwszą z nietypowych, papierowych rozrywek dla dorosłych,
z jaką się spotkałam kilka lat temu, było Zniszcz ten dziennik Keri Smith.
Trudno powiedzieć, czy aż tak bardzo stanowi reminiscencję z dzieciństwa, ale na
pewno jest źródłem nietypowej rozrywki. Kanadyjska autorka, oprócz projektów
książek, zajmuje się także prowadzeniem warsztatów w Emily Carr University of
Art and Design o zagadnieniu ilustracji koncepcyjnej.
Każda karta w Zniszcz ten dziennik zawiera wskazówki na
temat postępowania z wyżej wymienioną książką. Pole działania jest duże. Można
wykorzystywać standardowe przyrządy artystyczne, jak i niestandardowe; kawę,
błoto, ciastka, robaki… Ogólnie projekt zmusza nas do kreatywnej destrukcji.
Nic dziwnego, w końcu krąg zainteresowań autorki to tzw. "otwarta praca",
przypominająca nieco pracę nad rozszerzeniem kreatywności.
Zniszcz ten dziennik, Keri Smith, 2014
Podobnymi zagadnieniami zajmowaliśmy na studiach, na
zajęciach z psychofizjologii widzenia, kiedy to doc. Tomasz Wendland, kazał nam
stanąć w kącie i narysować to co widzimy peryferyjnie albo położyć się na ziemi
i narysować to, co mogłyby zobaczyć ryby, gdyby znalazły się w naszej sytuacji.
W Zniszcz ten dziennik, podobnie jak w naszych ćwiczeniach
kreatywności, chodzi o to, by każdy wykonał zadanie po swojemu. Dlatego nie ma
dwóch takich samych egzemplarzy, choć jedne polecenia są bardziej konkretne od
innych np. „Obrysuj swoją rękę” albo „Żuj to. * Uwaga: Nie połykaj”.
Podsumowując...
To niesamowite, że za chwilę komputery i telefony przyrosną
do naszych dłoni, ale z drugiej strony, pojawia się moda na jak najbardziej
alternatywną formę spędzania wolnego czasu. I tak, jedni płacą za to, by
pojechać na obóz dla dorosłych bez elektroniki (trochę jak obóz harcerski,
śpiewanie przy ognisku, podchody itd.), drudzy odchodzą od komputerów na rzecz
gier planszowych, a trzeci cieszą się jak dzieci, mogąc pokolorować książeczkę.
Ale według mnie, taką zależność zrozumie każdy, kto
komputera i telefonu używa do pracy, a nie do zabawy.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz