Nie do końca pamiętam czyje słowa cytuję lub parafrazuję,
ale sens jest jasny. Dobry plakat to komunikat wizualny, oddziałujący grafiką,
wspieraną przez tekst, a nie odwrotnie, gdyż wówczas mamy do czynienia afiszem.
Natomiast: Afisz tym różni się od plakatu, że jego głównym
celem jest przekaz treści, a nie wywołanie skojarzeń myślowych lub odczuć
artystycznych, skutkiem czego wykonany jest głównie lub nawet w całości ze
składu tekstu i nie zawiera ani skomplikowanych kompozycji literniczych, ani
też rozbudowanych form graficznych. Jeśli tekstowi towarzyszy grafika, to
spełnia ona rolę drugorzędną, i najczęściej jest ograniczona do takich prostych
form, jak loga, linie, ornamenty itp.
Ten cytat zaczerpnięty z Wikipedii wyjątkowo trafnie określa
nam różnice pomiędzy oboma wyrobami poligraficznymi, definiując przy okazji
ideę plakatu.
Choć obecnie nie widać tego na ulicach, plakat polski był
niegdyś doskonałym przykładem na umiejętne operowanie symbolem, który silnie
oddziałuje na odbiorcę.
Paradoksalnie szczyt złotej ery plakatu przypada na sam
środek PRLu. Z drugiej strony nie powinno to nikogo dziwić. Jak powiedział mój
wykładowca zajęć z plakatu i ilustracji, prof. Mirosław Adamczyk – ograniczenia
napędzają kreatywne myślenie.
...to było dla wszystkich i zaskoczeniem i nawet w pewnym sensie szokiem, że można w ogóle plakat filmowy w ten sposób traktować
Plakat polski zyskał ogromną popularność w kraju i za
granicą, co zawdzięczał swojej odmienności, jak tłumaczy – w filmie Marcina
Latałło Druga strona plakatu – Jan Lenica.
To brzmi absurdalnie, ale myśmy pracowali w zupełnej
swobodzie artystycznej. Mogły powstawać plakaty, przede wszystkim filmowe,
jakie nie istniały nigdzie, w żadnym innym kraju w Europie. No i to było dla
wszystkich i zaskoczeniem i nawet w pewnym sensie szokiem, że można w ogóle
plakat filmowy w ten sposób traktować.
Wtóruje mu grafik Alain Le Quernec, który w latach 60. XX w.
przyjechał do Warszawy studiować pod okiem Henryka Tomaszewskiego, co w
znaczący sposób wpłynęło na jego twórczość. Podobnie jak wielu innych
francuskich artystów, którzy w tamtym okresie uczyli się lub doskonalili w
naszym kraju sztukę graficzną.
W okresie PRLu, plakat w Polsce pełnił nieco inną funkcję,
niż obecnie. Kwestia reklamowa nie była pierwszorzędną, duży nacisk kładziono na
wartości artystyczne. Jak wyjaśniają Waldemar Świerzy oraz Krzysztof Zanussi, w
tamtych szarych i ponurych czasach, plakat ozdabiał miasto. Idąc ulicą, na
płotach wisiała permanentna, kolorowa wystawa.
Plakaciści posługiwali się skrótem i metaforą, często
przemycając w swoich pracach treści zakazane, a otaczani przez wszechobecną
propagandę i cenzurę Polacy, byli dobrze wyćwiczeni w ich rozumieniu. Obraz
stał się plastyczną interpretacją i toczył dialog z odbiorcą.
Amerykański magazyn Graphis obawiał się tymczasem, czy aby
oderwany od swojej pierwotnej, komercyjnej funkcji plakat, który na dodatek był
mocno zindywidualizowany i osobisty, nie stanie się sztuką tworzoną dla samej
siebie. Z opinią tą, jak na ironię, zgadzał się jeden z pionierów nowoczesnego
plakatu polskiego – Tadeusz Gronowski.
Jednak w czasach niskiej dostępności towarów – jak twierdzi
jedna z bohaterek Drugiej strony plakatu – ludzie nie potrzebowali reklamy,
byli „spragnieni” nowości – ciekawi i wdzięczni za nią.
Wraz z uwolnieniem się rynku po roku 89. do Polski napłynęła
zachodnia stylistyka, która wyparła rodzimą sztukę graficzną. Być może jednym z
powodów było właśnie ignorowanie reklamowej funkcji plakatu. Lecz jak to mają w
zwyczaju Polacy, przeszli z jednej skrajności w drugą.
...cenzura nowej ery to: To się sprzeda, a to się nie sprzeda, nawet jeśli jest „ładne”
Obecnie mamy do czynienia z powszechnym konsumpcjonizmem i
kulturą dewaluacji obrazu. Atakowany niemal z każdej strony przez reklamy,
współczesny odbiorca, wykształcił w sobie umiejętność ignorowania. Prace
graficzne ogranicza nowa cenzura. Jak wypowiada się Michał Batory, polski
grafik mieszkający i pracujący we Francji, cenzura nowej ery to: To się
sprzeda, a to się nie sprzeda, nawet jeśli jest „ładne”. Waldemar Świerzy
skomentował ten problem w następujący sposób:
Trzeba zadowolić klienta [zamawiającego plakat], ale plakat
nie jest robiony dla klienta tylko dla ulicy. A klient jest pośrednikiem i ma
zapłacić za drukarnię, za grafika. Ale klient uważa – ja płacę, ja decyduję i
wyniki widzimy na mieście.
Należy jednak pamiętać, że plakat z okresu PRLu,
prezentowany był w konkretnych czasach i kontekście kulturowo-politycznym.
Wrażliwość współczesnych ludzi jest inna. Ponadto nie każdy typ plakatu nadaje
się, aby tworzyć z niego dzieło sztuki. Jak mówił cytowany przeze mnie Lech
Majewski, w artykule Ambitne projekty, to sobie mogą mieć…, nie ma sensu
ubierać kiełbasy w awangardową oprawę.
Problem stanowią raczej te wyroby poligraficzne, które
mogłyby prezentować się bardziej kreatywnie i lapidarnie, lecz takie nie są.
Koncepcja graficzna została zepchnięta na dalszy plan, powiela schemat i
stanowi bezbarwne, wyprane z emocji tło dla pisemnej informacji.
Marcin Morszczak, syn jednego z przedstawicieli polskiej
szkoły plakatu – Józefa Morszczaka,
wypowiada się o współczesnym polskim plakacie filmowym w samych negatywach:
beznadziejny, niechlujny, z fatalną typografią, przegadany. Stwierdza również,
że wystarczy wyjechać do Londyny, aby przekonać się jak może wyglądać dobry
plakat reklamowy.
Nie oznacza to, że nie istnieje współczesny dobry polski
plakat. Jednak przeważnie tworzy się go z myślą o wydarzeniach artystycznych,
wystawach i konkursach lub dla zagranicznego klienta.
Zlecający projekty boją się podjąć wyzwanie prowokacji
odbiorcy – ale prowokacji inteligentnej, pozbawionej wulgarności,
niebezpośredniej – ponieważ tychże odbiorców, zdążono już rozleniwić i
przyzwyczaić do całkowitej dosłowności. Tymczasem siła plakatu jako medium
wizualnego przekazu, kryje się w umiejętnym zagraniu graficznym, pamiętając o
jego funkcji użytkowej.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz