poniedziałek, 29 września 2014

Plakat musi być jak dziwka

Nie do końca pamiętam czyje słowa cytuję lub parafrazuję, ale sens jest jasny. Dobry plakat to komunikat wizualny, oddziałujący grafiką, wspieraną przez tekst, a nie odwrotnie, gdyż wówczas mamy do czynienia afiszem.

Natomiast: Afisz tym różni się od plakatu, że jego głównym celem jest przekaz treści, a nie wywołanie skojarzeń myślowych lub odczuć artystycznych, skutkiem czego wykonany jest głównie lub nawet w całości ze składu tekstu i nie zawiera ani skomplikowanych kompozycji literniczych, ani też rozbudowanych form graficznych. Jeśli tekstowi towarzyszy grafika, to spełnia ona rolę drugorzędną, i najczęściej jest ograniczona do takich prostych form, jak loga, linie, ornamenty itp.

Ten cytat zaczerpnięty z Wikipedii wyjątkowo trafnie określa nam różnice pomiędzy oboma wyrobami poligraficznymi, definiując przy okazji ideę plakatu.

Choć obecnie nie widać tego na ulicach, plakat polski był niegdyś doskonałym przykładem na umiejętne operowanie symbolem, który silnie oddziałuje na odbiorcę.
Paradoksalnie szczyt złotej ery plakatu przypada na sam środek PRLu. Z drugiej strony nie powinno to nikogo dziwić. Jak powiedział mój wykładowca zajęć z plakatu i ilustracji, prof. Mirosław Adamczyk – ograniczenia napędzają kreatywne myślenie.

...to było dla wszystkich i zaskoczeniem i nawet w pewnym sensie szokiem, że można w ogóle plakat filmowy w ten sposób traktować


Plakat polski zyskał ogromną popularność w kraju i za granicą, co zawdzięczał swojej odmienności, jak tłumaczy – w filmie Marcina Latałło Druga strona plakatu – Jan Lenica.

To brzmi absurdalnie, ale myśmy pracowali w zupełnej swobodzie artystycznej. Mogły powstawać plakaty, przede wszystkim filmowe, jakie nie istniały nigdzie, w żadnym innym kraju w Europie. No i to było dla wszystkich i zaskoczeniem i nawet w pewnym sensie szokiem, że można w ogóle plakat filmowy w ten sposób traktować.

Wtóruje mu grafik Alain Le Quernec, który w latach 60. XX w. przyjechał do Warszawy studiować pod okiem Henryka Tomaszewskiego, co w znaczący sposób wpłynęło na jego twórczość. Podobnie jak wielu innych francuskich artystów, którzy w tamtym okresie uczyli się lub doskonalili w naszym kraju sztukę graficzną.

W okresie PRLu, plakat w Polsce pełnił nieco inną funkcję, niż obecnie. Kwestia reklamowa nie była pierwszorzędną, duży nacisk kładziono na wartości artystyczne. Jak wyjaśniają Waldemar Świerzy oraz Krzysztof Zanussi, w tamtych szarych i ponurych czasach, plakat ozdabiał miasto. Idąc ulicą, na płotach wisiała permanentna, kolorowa wystawa.
Plakaciści posługiwali się skrótem i metaforą, często przemycając w swoich pracach treści zakazane, a otaczani przez wszechobecną propagandę i cenzurę Polacy, byli dobrze wyćwiczeni w ich rozumieniu. Obraz stał się plastyczną interpretacją i toczył dialog z odbiorcą.
Amerykański magazyn Graphis obawiał się tymczasem, czy aby oderwany od swojej pierwotnej, komercyjnej funkcji plakat, który na dodatek był mocno zindywidualizowany i osobisty, nie stanie się sztuką tworzoną dla samej siebie. Z opinią tą, jak na ironię, zgadzał się jeden z pionierów nowoczesnego plakatu polskiego – Tadeusz Gronowski.
Jednak w czasach niskiej dostępności towarów – jak twierdzi jedna z bohaterek Drugiej strony plakatu – ludzie nie potrzebowali reklamy, byli „spragnieni” nowości – ciekawi i wdzięczni za nią.

Wraz z uwolnieniem się rynku po roku 89. do Polski napłynęła zachodnia stylistyka, która wyparła rodzimą sztukę graficzną. Być może jednym z powodów było właśnie ignorowanie reklamowej funkcji plakatu. Lecz jak to mają w zwyczaju Polacy, przeszli z jednej skrajności w drugą.

...cenzura nowej ery to: To się sprzeda, a to się nie sprzeda, nawet jeśli jest „ładne”


Obecnie mamy do czynienia z powszechnym konsumpcjonizmem i kulturą dewaluacji obrazu. Atakowany niemal z każdej strony przez reklamy, współczesny odbiorca, wykształcił w sobie umiejętność ignorowania. Prace graficzne ogranicza nowa cenzura. Jak wypowiada się Michał Batory, polski grafik mieszkający i pracujący we Francji, cenzura nowej ery to: To się sprzeda, a to się nie sprzeda, nawet jeśli jest „ładne”. Waldemar Świerzy skomentował ten problem w następujący sposób:

Trzeba zadowolić klienta [zamawiającego plakat], ale plakat nie jest robiony dla klienta tylko dla ulicy. A klient jest pośrednikiem i ma zapłacić za drukarnię, za grafika. Ale klient uważa – ja płacę, ja decyduję i wyniki widzimy na mieście.

Należy jednak pamiętać, że plakat z okresu PRLu, prezentowany był w konkretnych czasach i kontekście kulturowo-politycznym. Wrażliwość współczesnych ludzi jest inna. Ponadto nie każdy typ plakatu nadaje się, aby tworzyć z niego dzieło sztuki. Jak mówił cytowany przeze mnie Lech Majewski, w artykule Ambitne projekty, to sobie mogą mieć…, nie ma sensu ubierać kiełbasy w awangardową oprawę.

Problem stanowią raczej te wyroby poligraficzne, które mogłyby prezentować się bardziej kreatywnie i lapidarnie, lecz takie nie są. Koncepcja graficzna została zepchnięta na dalszy plan, powiela schemat i stanowi bezbarwne, wyprane z emocji tło dla pisemnej informacji.
Marcin Morszczak, syn jednego z przedstawicieli polskiej szkoły plakatu – Józefa Morszczaka, wypowiada się o współczesnym polskim plakacie filmowym w samych negatywach: beznadziejny, niechlujny, z fatalną typografią, przegadany. Stwierdza również, że wystarczy wyjechać do Londyny, aby przekonać się jak może wyglądać dobry plakat reklamowy.

Nie oznacza to, że nie istnieje współczesny dobry polski plakat. Jednak przeważnie tworzy się go z myślą o wydarzeniach artystycznych, wystawach i konkursach lub dla zagranicznego klienta.

Zlecający projekty boją się podjąć wyzwanie prowokacji odbiorcy – ale prowokacji inteligentnej, pozbawionej wulgarności, niebezpośredniej – ponieważ tychże odbiorców, zdążono już rozleniwić i przyzwyczaić do całkowitej dosłowności. Tymczasem siła plakatu jako medium wizualnego przekazu, kryje się w umiejętnym zagraniu graficznym, pamiętając o jego funkcji użytkowej.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

TOP